Dziewczyny Drogie, tak z ręką na sercu, ile z Was bez absolutnie żadnego zająknięcia, bez skrępowania i wstydu przechodzi przez gardło słowo CIPKA ?
Czy nie macie z tyłu głowy, że to wulgarne, nieeleganckie, zbyt mocne, że ma konotacje seksualne ?
Tymczasem Słownik Języka Polskiego podaje:
CIPKA – posp. «żeński organ płciowy».
Po prostu. Cipka to pospolite, potoczne określenie żeńskiego organu płciowego.
Dlaczego więc większość polskich kobiet nie nazywa swojej cipki cipką ?
I tutaj musimy wrócić na chwilę do naszego dzieciństwa. Przypomnijcie sobie jakich określeń używały Wasze mamy na określenie po dziecięcemu naszej cipki: pipka, pipcia, psiocha, pusia, brzoskwinka, muszelka itp. Tymczasem w słowniku nie istnieje żadne z tych słów lub mają zupełnie inne znaczenie.
Jeśli nigdy nie używałyśmy jakiegoś słowa, nikt nas go nie uczył a nasze mamy i babcie oblewały się rumieńcem na sam jego dźwięk, nic dziwnego, że teraz wydają nam się nieodpowiednie, niestosowne, wulgarne i nieładne. Jesteśmy dziećmi rodziców, którzy ani o seksie, ani o budowie naszych narządów płciowych z nami nie rozmawiali. Te słowa trzeba po prostu oswoić. Używać ich często – a w końcu zaczną brzmieć neutralnie.
Język polski jest pod tym względem ubogi, ponieważ nie istnieje inne, adekwatne określenie na cipkę, które w powszechnym rozumieniu nie byłoby ani wulgarne, ani medyczne, ani infantylne.
I nasze zawstydzenie nie dotyczy oczywiście tylko słowa cipka, ale także innych, fachowych określeń żeńskich organów płciowych: wagina, wulwa, srom, pochwa, wargi sromowe…
Tak pisze Beata Wróbel, cudowna seksuolożka ze Śląska, w książce „Sztuka Kobiecości”:
„Tam, czyli gdzie ? Zrobiłam tysiące wywiadów lekarskich z pacjentkami i nie zliczę, ile razy słyszałam to właśnie słowo – TAM. Bardzo rzadko zdarza się kobieta, która nazywa rzeczy po imieniu. To przecież konkretne części ciała, nie jakiś tajemniczy ląd zamieszkany przez tajemnicze plemię. Wciąż mam nadzieję, że kiedyś usłyszę: na wardze sromowej mniejszej, w okolicach przedsionka pochwy”.
A jakie są efekty wychowywania przez rodziców, którzy skrzętnie unikali tematów seksualnych a nasze kobiece narządy płciowe nazywali infantylnymi określeniami ?
Nie używając prawidłowej terminologii, fundujemy córce poczucie wstydu, które być może pozostanie jej do końca życia. Zawsze będzie się stresować przed wizytą u ginekologa i przed używaniem fachowych słów określających, na Boga, jej bardzo ważną, intymną część ciała.
Profesor Lech – Starowicz mówił:
„ Słuchajcie, dla dobra dzieci rozmawiajcie z nimi, używając prawidłowej terminologii. Terminologia nie musi być medyczna, bo np. w języku polskim przyjęło się już słowo cipka. Nie zastąpimy go innym głosem, bo ono już nabrało życia, już jest w wyobraźni masowej. Już nawet pacjentki tak swoje narządy określają. Dla mnie to nie jest akurat najpiękniejszy termin, ale niech sobie będzie. Lepsze to niż jakieś „w dole brzucha”.
Nie każdemu się musi to słowo podobać. Ale odczarujmy je i nie myślmy, że jest wulgarne. Jest nasze. Nas, kobiet. Bo nasze są cipki i mamy prawo nazywać je tak jak chcemy. Dlaczego tylu kontrowersji nie wywołuje słowo „penis” ?
Przyjęło się, jest powszechniejsze i częściej używane. Żaden facet nie rumieni się mówiąc o swoim penisie.
My też się nie rumieńmy.
A na koniec słowo o depilacji. Depilacji bikini. Pisząc ten artykuł, uzmysłowiłam sobie, że dołożyłyśmy swoją cegiełkę do infantylizacji słownictwa określającego kobiece narządy płciowe. Bo przecież nie ma takiej części ciała jak bikini. A tak właśnie często nazywamy obszar ciała, który Wam depilujemy.
Słownik Języka Polskiego podaje:
Bikini – «damski kostium plażowy, dwuczęściowy, skąpo okrywający ciało».
Takż ten…
Na swoją obronę mamy dwa argumenty.
Nie ma jednego określenia części ciała na obszar, który depilujemy podczas zabiegu „Bikini Brazilian”. Nie możemy powiedzieć, że depilujemy cipkę lub srom, choć oczywiście depilujemy, ale usuwamy także włosy z pachwin i szpary pośladkowej, które już cipką nie są. Znalazłyśmy więc zamienne określenie, choć zawsze jak je pisze to mam zgrzyt, bo mimo, że każda z naszych Klientek wie o co chodzi, to jednak jest to językowo i znaczeniowo niepoprawne.
Dodatkowo marketing rządzi się swoimi własnymi prawami i np. FB potrafi „zbanować” (czyli inaczej usunąć) bardzo duże konta, które używają słów, które algorytm FB może uznać za związane z seksem. Takie konto od razu jest podejrzane. Nam raz zablokowano możliwość reklamowania się na FB, bo reklamowałyśmy depilację brazylijską. Więc bardzo uważamy gdzie piszemy np. dokładnie jakie części ciała depilowana są podczas brazylijskiej depilacji.
To swoją drogą też jest ciekawe. Największy portal social mediowy na świecie banuje konta twórców, którzy często są aktywistami, robią dobrą robotę i używają medycznie poprawnych określeń dotyczących naszej budowy ciała czy seksualności. I jak tu używać poprawnych słów skoro nikt nas nie nauczył i nawet FB blokuje ?
Ja moją córkę nauczę poprawnego nazywania swoich narządów płciowych. Nie musi przecież krzyczeć na podwórku, że między nogami ma srom, ale jak oswoi te słowa jako dziecko, w dorosłości, pod tym względem, będzie jej łatwiej.
Czego i Wam życzę. Oswajania i łamania tabu. Oporności na kulturowe zawstydzanie nas, kobiet, za używanie prawidłowych słów do określenia SWOICH narządów płciowych. Kropka.