Witajcie Kochani !
Na wstępnie powiem, że odpowiedź na tytułowe pytanie wcale nie jest oczywista, a artykuł nie będzie tendencyjny.
Takie jest przynajmniej założenie autorki. Autorki czyli mnie. Eweliny, szefowej, właścicielki. Jak zwał tak zwał. W każdym razie jestem twórczynią tego całego zamieszania, a dokładnie tego, że przez 10 lat wydepilowałyśmy w Wax Center prawie 20 tysięcy osób ! Matko przenajświętsza, jak do tego doszło ? 😮
10 lat to taka ładna, okrągła liczba. To też dobra okazja do różnego rodzaju rozkminek oraz mniej lub bardziej głębszych przemyśleń ( w moim przypadku raczej mniej niż bardziej głębokich ) 😉
A więc rozmyślając ostatnio nad własną historią oraz historią mojej marki zaczęłam się zastanawiać czy to, co osiągnęliśmy, my, Wax Center jako marka i ja, osobiście jako głównodowodząca naszą depilacyjną machinką, to w 100% ciężka praca czy jednak trochę szczęścia ?
Bo jeszcze jakiś czas temu, dałabym się pokroić za tezę, że wszystko, co osiągnęłam, to wyłącznie ciężka praca.
Alergicznie reagowałam na stwierdzenia typu: „Bo Tobie się udało”.
No bo co to znaczy, że mi się udało ? To znaczy, że nie miałam za bardzo wpływu na sukces Wax Center, bo przecież zadziałał czynnik zewnętrzny – trafiłam, na ślepo, w niszę. Miałam szczęście.
Otóż nie. Jestem na tyle świadoma wkładu własnej, ciężkiej pracy w sukces tej firmy, że nigdy z takim stwierdzeniem się nie zgodzę. A to bardzo popularne u nas w kraju, mówić o innych: „Zobacz, jej się udało, miała szczęście”, nie doceniając, a często też nie mając absolutnie pojęcia, ile jakaś osoba musiała włożyć wysiłku w to, aby znaleźć się w miejscu, w którym się znajduje.
Ba ! Ja sama o sobie wiele lat temu tak myślałam. Znajomi mi mówili: „Super rozkręciłaś te salony” a ja na to: „Eeee tam, miałam szczęście”. No nie. Dziś wiem, że tak nie było. Umiem docenić sama siebie. Pracowałam jak szalona latami.
A jak dzisiaj przypomnę sobie różne bardzo trudne momenty, które mnie dotknęły przez te 10 lat, to jestem z siebie podwójnie dumna.
Bo pomimo tego całego gówna, którym życie we mnie czasami rzucało, nie poddałam się.
ALE ! Biorąc pod uwagę bardziej obiektywne i całościowe patrzenie na sukces na naszej planecie, dziś uważam, że to nie jest wyłącznie ciężka praca. Bo czy człowiek urodzony w Sudanie, wkładając tyle samo ciężkiej pracy, co człowiek urodzony w Polsce, osiągnie tem sam sukces ? Niestety nie. Miejsce oraz okoliczności Twojego urodzenia są absolutnie decydujące dla większości zdarzeń, które Cię do tej pory spotkały.
Urodzenie się w jednym z bogatszych krajów na świecie, stawia nas od razu w uprzywilejowanej pozycji i jest niczym innym jak efektem … SZCZĘŚCIA. Bo nie mamy absolutnie żadnego wpływu na to w jakiej części świata się rodzimy.
A rodząc się w Europie, na wejściu dostajemy mnóstwo zasobów i możliwości.
I tylko od nas zależy, czy wykorzystamy to, co świat nam oferuje.
Dlatego zawsze pamiętam, że gdyby nie zbieg tysięcy przypadkowych zdarzeń, tych możliwości by nie było, a zdecydowana większość drzwi, przez które na drodze naszego życia przechodzimy, byłaby po prostu zamknięta.
Łapcie wiatr w żagle Kochani i doceniajcie możliwości, które przed Wami stawia świat.
A tym wszystkim, którzy dotrwali do końca rozkminek filozofki Eweliny, bardzo DZIĘKUJĘ za te 10 lat zaufania, którym niezmiennie nas obdarzacie.
Fajnie, że Wam ciągle te włosy rosną 😉 Dzięki temu mamy robotę 😉
Z miłością,
Ewelina